6.1.11

arches 2 [334-339]














duża seria z arches. i to jeszcze nie koniec tego miejsca. i nawet gdybym spędził tam kilka tygodni, to byłoby mało, zresztą odnosi się to do zdecydowanej większości miejsc, które były na trasie. w arches wpadłem w amok fotograficzny - nie dało się inaczej. co kilkadziesiąt kroków, co kilkanaście minut jazdy otwierały się coraz to nowe przestrzenie, coraz to nowe formacje skał układały się w przedziwne kombinacje. niektóre, jak fiery furnace [zdj.3] są dostępne wyłącznie z doświadczonym przewodnikiem, łatwo się zgubić w labiryncie rozgrzanych skał. i galopada natrętnych myśli: a gdyby tak to złapać nocą, a gdyby tak przy zachodzie słońca, a gdyby tak okryte śniegiem w zimie, a gdyby wejść głębiej/wyżej/niżej, a gdyby odjechać dalej, a gdyby.... i tak w kółko, mnóstwo miejsc, mnóstwo widoków, mnóstwo ścieżek. a wciąż mało, mało, mało. temat arches nie został jeszcze wyczerpany.
[na zdjęciu #2 są ludzie. poszukajcie]

1 komentarz:

Agnieszka pisze...

Nie mogę się za długo wpatrywać w te skały, bo one zaczynają się wpatrywać we mnie. I jak później będę miała odjechane sny, to kto mnie za rączkę potrzyma, no kto?