27.1.09

księga wież [105-107]




































jest pewna bardzo charakterystyczna cecha płaskorzeźb asyryjskich z pałacu w niniwie. przyznam się, że sam na to nie wpadłem, dostałem wskazówkę. otóż, wszystkie postacie ludzi - bez względu na pozę i czynność - są sztywne, pozbawione gracji, emocji... natomiast wielki, przeogromny kunszt widać w ekspresji zwierząt. gra mięśni, prawda zachowania i reakcji, niezwykła żywiołowość ruchu.
największą kolekcję sztuki mezopotamii ma w europie british museum, w dużym stopniu dzięki odkryciom i wykopaliskom pana layarda [kto czytał 'bogowie, groby, uczeni' c.w.cerama?]. w tym zbiorze są słynne reliefy z polowania na lwy. zauważyłem, że sporo ludzi przemyka przez te asyryjskie sale dość szybko. ale przed kamieniem z rosetty stoją i fotografują jakby to było dzieło godne co najmniej nobla.

22.1.09

remanent wakacyjny [101-104]















































całkiem spokojnie rozgrzewam się przed nowym sezonem, mając już serdecznie dość miejskiej pseudo-zimy.

12.1.09

bajarz [099-100]

































to było prawie rok temu. mój pierwszy koncert andreasa vollenweidera, i od razu miałem okazję spotkać, uścisnąć rękę, podziękować, porozmawiać... no i sfotografować. potem, wieczorem, spektakl magii. chyba tylko vangelis umie tak samo pięknie opowiadać muzyką. każda płyta andreasa, każdy dźwięk to podróż w inne światy. w trakcie koncertu publiczność została podzielona na dwie grupy. dyrygowani przez andreasa i jednego z towarzyszących mu muzyków, zaczęliśmy śpiewać chórek z 'pearls and tears' [klik na tytuł, żeby posłuchać] z albumu 'dancing with the lion'. i do tego chóru andreas zaczął grać na harfie... do dziś sobie nucę ten fragment, ze specjalnym wspomnieniem.