3870 mil. szosa - integralna część wyprawy. przed wyjazdem martwiłem się, że droga między poszczególnymi miejscami zajmie mi dużo czasu. nic z tych rzeczy, mile jedna po drugiej znikały nie wiadomo kiedy. z autostrady korzystałem tylko raz, interstate 15 między los angeles i las vegas. reszta trasy odbyła się prze-malowniczymi szosami i drogami bocznymi, czy to desert road from vegas to nowhere, czy route 66. okna pootwierane, po co klimatyzacja, pęd chłodzi wystarczająco, pod ręką kawa i kubek z zimną colą, na bocznym siedzeniu aparat. drogi prowincjonalne pustawe lub zupełnie puste, ciągną się aż po sam horyzont, wokół pustynia, czy jazda w dzień, czy nocą, wciąż gra muzyka, albo radio albo któraś z przygotowanych specjalnie płyt - non stop sing along, papieros w ręce, silnik cichutko szemrze, benzyna po 2.50 pln za litr...
life is a highway
life is a highway
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz