zabawa w słowa: skoro tséyiʼ z poprzedniego wpisu znaczy 'w skale', zaś dzisiejsze tsé bighánílíní to 'miejsce, gdzie woda płynie przez skały', to wniosek jest prosty: tsé w języku navajo to 'skała'. o tym, że nieznajomość języka navajo szkodzi przekonali się boleśnie japończycy w czasie wojny na pacyfiku, nie mogąc nijak złamać amerykańskiego szyfru - a szyfrantami byli głównie navajo szwargotający meldunki we własnym narzeczu.
navajo to największa grupa indian w ameryce północnej. nie da się ukryć, że również najzamożniejsza, posiadająca największy własny obszar i najlepiej zorganizowana i przystosowana - od korporacji górniczych i energetycznych biorą solidne opłaty za eksploatację ich ziemi, a od turystów myto za jej zwiedzanie ;). mają własny dwustopniowy samorząd: wybierają bezpośrednio wodza swojego szczepu i wodza całego plemienia navajo (prezydenta usa też wybierają).
sami na siebie mówią diné, czyli po prostu 'ludzie'. jak to ludzie, mają swoje mądrości. mówią 'usiądź spokojnie, a ziemia przemówi do ciebie'. i mówią też tak: 'nigdy nie będzie bogaczem mężczyzna, który dba o swoją rodzinę'. chociaż z tej strony pocieszenie...
seria z kanionu antylopy. zrobiłem zdjęcia o orientacji pionowej, jak nigdy. i mimo, że będąc w grupie fotografów miałem pewne przywileje (kosztowne), to złapanie jednego z ostatnich tego roku słupów światła nie było łatwe. ale... jest.